Znacie to? Przeglądacie instagrama i nagle widzicie film, krótki filmik w którym ktoś przygotowuje danie. I ten film i to danie potem Was prześladują dopóki nie spróbujecie zrobić go w domu.
No więc ja tak mam z filmami pinch of yum. Generalnie kocham tego bloga, inspiruje mnie od dawna a te krótkie insta filmiki nie raz wywołały u mnie ślinotok. Tak było też kiedy zobaczyłam film z przepisem a lo mein.
Spokoju zaznałam dopiero gdy przygotowałam sobie do pracy swoją wersję – chow mein z makaronem ryżowym, wołowiną i lekko zmodyfikowanym sosem (tamari zamiast sosu sojowego i miód zamiast cukru). Wykorzystałam 2 razy więcej składników niż podaję poniżej więc razem z K. pałaszowaliśmy dwa dni z rzędu (mięso i warzywa przygotowałam w domu a w pracy dodałam sos i makaron.
Dajcie się zarazić tym foodpornem i spróbujcie sami, dajcie znać w komentarzach jak Wam wyszło!