Idzie wiosna i robi się coraz cieplej. W sklepach pojawia się coraz więcej zielonych produktów ku uciesze moich oczu i rozpaczy portfela (ceny są jeszcze poza sezonowe). Jest jednak coś, co kosztuje grosze i idealnie przywołuje wiosenne wspomnienia z dzieciństwa. To rzeżucha! W moim domu rodzinnym rzeżucha była hodowana zawsze w ten sam sposób. Razem z mamą wybierałyśmy najbardziej foremną miskę, umieszczałyśmy w większym talerzu i starannie pokrywałyśmy tą konstrukcję watą. Potem watę dokładnie spryskiwałyśmy wodą i oblepiałyśmy namoczonymi wcześniej ziarnami rzeżuchy.
W dzieciństwie rzeżucha najlepiej smakowała z kromką chleba posmarowaną masłem. Teraz takie połączenie jest dla mnie totalną abstrakcją ale postanowiłam powrócić do tych „pospolitych” kiełków w nowej, sałatkowej odsłonie. Muszę przyznać, że wyszło pysznie. Rzeżucha komponuje się idealnie z pozostałymi składnikami, za którymi również przepadam: kozim serem i burakami.
Sałatkę przygotowałam już kilka razy aż całkiem zużyłam domową uprawę rzeżuchy. Cóż. Muszę posiać kolejną partię :)