Bardzo lubię kuchnię chińską (nie licząc tej serwowanej w większości barów w mieście, po której każdy normalny człowiek umiera) i dania z woka. Do takich dań z pewnością należy chow mein, którego mocno mi brakowało odkąd przeszłam na tryb bezglutenowy. Próbowałam już eksperymentować z dynią makaronową ale to zdecydowanie nie to… brakowało mi prawdziwej konsystencji długiego zwartego makaronu.
I wtedy w sieci natknęłam się na Kelp noodles (makaron z wodorostów). Niestety nie da się go kupić w Polsce (Kuchnie Świata wymiękają) ale z pomoca przyszedł mi Amazon. Tak! Brytyjski Amazon bez opłaty za przesyłkę dostarczył mi kurierem makaron. Tak, upadłam na głowę, ale jak to się mówi „it was totally worth it” ;D Makaron jest łatwy w przygotowaniu, doskonale łączy się z daniami z woka i jest ekstremalnie dietetyczny!
Składniki
- 200 g cielęciny
- 1 marchew
- 50g pędów bambusa z puszki (można kupić pokrojone w paseczki)
- 2-3 cebulki dymki
- 2 ząbki czosnku
- 30g grzybów mun
- świeży imbir
- 1 łyżeczka oleju sezamowego
- 1 łyżka sosu rybnego
- 2 łyżki jasnego sosu sojowego
- 1 paczka makaronu Kelp noodles (w wersji nie paleo może być makaron ryżowy)
Wskazówki
- 30 min
- 2 porcje
W woku rozgrzewamy olej sezamowy i wrzucamy posiekany czosnek i ok 1 łyżeczki startego imbiru. Po kilku sekundach dorzucamy mięso pokrojone w cienkie paseczki. Pozwalamy cielęcinie poddusić się chwilę. I dodajemy cebulkę dymkę pokrojoną w piórka.
Następnie dodajemy marchew pokrojoną w cienkie paseczki, pędy bambusa (jeśli mamy w postaci plastrów to również trzeba pokroić) i grzyby mun wcześniej namoczone w gorącej wodzie i też pokrojone w cienkie paski. Dodajemy sos rybny i sos sojowy. Mieszamy wszystko razem i dusimy ok 5 minut. Następnie dorzucamy namoczony wcześniej w gorącej wodzie makaron Kelp noodles i dokładnie mieszamy tak, żeby makaron połączył się z pozostałymi składnikami. Przed podaniem trzemy jeszcze trochę świeżego imbiru i posypujemy całość posiekanymi liśćmi dymki.
Smacznego!