Przy okazji pewnej okrągłej rocznicy K. podniosłam sobie tortową poprzeczkę dosyć wysoko. Przygotowałam wtedy gigantycznego bounty. Jak wiecie oryginalny baton ma dwa kawałki i tak też było w przypadku wersji maxi. Mimo, że impreza była liczna to goście najedli się jedną częścią tortu z dokładkami!
No ale to bounty mimo, że z dużą ilością kokosa nie było zbyt zgodne z założeniami paleo więc tym razem musiałam wymyślić coś jeszcze bardziej spektakularnego i równie smacznego :) Padło na bezy. Bo bezy zawsze wyglądają spektakularnie. I K. je lubi! I tak powstał pomysł na tort bezowy.
Do przygotowania moich bez użyłam ksylitolu zamiast cukru. Nie da się ukryć, że jest różnica. Ksylitolowe bezy nie są aż tak twarde jak te ze zwykłego cukru, no i smak jest inny. A raczej doznania w trakcie spożywania. Ksylitolowa beza najpierw jest „zimna”, orzeźwiająca a dopiero potem słodka. Bardzo :) Jednak, żeby dobrze wyszła trzeba dać jej dużo czasu, o czym poczytacie w przepisie.
Kiedy projekt tortu K. powstawał w moich myślach dowiedziałam się o konkursie na tort dla Jamiego Oliviera. Na szczęście K. nie miał nic przeciwko wykorzystaniu jego tortu w roli modela. Właściwie to chyba nie miał wyboru ;)
Tort zwyciężył w konkursie, został wybrany do finału przez polskie jury a następnie przez samego Jamiego :) Więcej o wygranej przeczytacie tutaj.
Tort jest pyszny. Suche i mokre warstwy idealnie się ze sobą komponują a owoce równoważą słodko, kremowy zestaw. Tort testowałam na dość licznym gronie więc wiem co piszę :)