Moje pierwsze „migawki” zatytułowałam „wyjątkowo nieleniwa niedziela”. Tym razem mam za sobą wyjątkowo aktywny weekend. Szczerze mówiąc tak intensywny, że w tej chwili myślę przede wszystkim o śnie, więc nie będę się za bardzo rozpisywać :)
Wszystko zaczęło się dużo wcześniej, bo do tego weekendu przygotowywałam się tygodniami jednak weekend zaczyna się w piątek więc możemy uznać piątkowy wieczór za inaugurację. Inauguracja ta przybrała postać kolejnego spotkania entuzjastów WordPress, które współorganizuję od samego początku. WordPress to taki system, który pozwala m.in. mi udostępniać Wam przepisy i wszystkie pozostałe treści. Spotkanie odbywa się pod nazwą WordUp i zwykle poruszamy na nim dość zaawansowane kwestie jednak tym razem postanowiliśmy zorganizować warsztaty dla początkujących. Razem z Ewą omówiłam podstawy podstaw obsługi systemu. Mam nadzieję, że pomogłyśmy choć kilku osobom wystartować z własną stroną lub blogiem i już myślimy o kolejnej edycji. Na pewno będzie bardziej angażowała uczestników! Kiedy już ustalimy szczegółowy program kolejnych warsztatów na pewno Wam o tym wspomnę :)
Niestety z WordUpa musiałam uciec wcześniej niż zwykle bo w sobotę bladym świtem czekał mnie wyjazd na Śląsk. Razem z klubem wybierałam się na Mistrzostwa Śląska w Wyciskaniu Sztangi Leżąc, które tym razem odbywały się w Chorzowie. Poranek był wyjątkowo ciężki bo choć to nie moje pierwsze zawody w ogóle to pierwsze w tej konkurencji. Poza tym stres jest zawsze. I nie można zjeść śniadania dopóki nie przejdzie się przez proces ważenia zawodników. Nie jestem przyzwyczajona ani do tak wczesnego wstawania ani czekania do na śniadanie ok 2-3 godzin ;)
Tak czy inaczej w końcu dotarliśmy na miejsce. Potwierdziło się, że ważę tyle ile powinnam i wyposażenie mam w porządku. Po rozgrzewce i występie juniorek przyszedł czas na mnie (nie, nie jestem juniorką). Niezaliczenie jednego podejścia nie pozwoliło mi wykonać 100% planu i założyć koszuli wspomagającej ale plan bez sprzętu zrealizowałam. Udało mi się wycisnąć w pierwszym podejściu 60 kg a w trzecim 65 kg co daje mi wynik o 12,5 kg lepszy niż podczas ostatnich zawodów w Trójboju Siłowym. Jest moc! Moc paleo! Poniżej film, gdybyście byli ciekawi co się działo po tym jak wykonano dwa zdjęcia powyżej.
Chociaż nie dostałam się zbyt blisko podium to jestem zadowolona, tym bardziej, że mój zespół przywiózł w sumie 4 medale! Ja tymczasem myślę już o kolejnych zawodach. Czasu coraz mniej i trzeba mocno nad sobą pracować.
Już po sobocie byłam mocno zmęczona ale nie miałam nadziei na słodkie lenistwo w niedzielę. Wstałam specjalnie wcześnie bo był to jedyny dzień, kiedy mogłam się wybrać na giełdę kwiatową, która… jak się okazało nie odbywa się tylko w niedzielę.
Zamiast tego trafiłam na targi staroci. Naprawdę. Zaczynam myśleć, że niedziela bez staroci to niedziela stracona. Po prostu nie mogłam wyjść stamtąd z pustymi rękami zwłaszcza, że przywitały mnie kartony wypełnione cudeńkami, które tylko czekały aż ktoś je przygarnie. Oto moje zdobycze.
Kiedy obrabiałam zdjęcie powyżej usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła i nagle wszystkie koty zapadły się pod ziemię. Tak więc krótko cieszyłam się złotą filiżanką. Liczę na to, że uda mi się ją posklejać…
W planach na niedzielę miałam małą sesję fotograficzną połączoną z treningiem stylizacji stołów. Niestety póki co nie mogę Wam zdradzić w jakim celu ale niebawem zobaczycie efekty pracy mojej i Joanny. Póki co pokażę Wam mały fragment.
To doświadczenie pozwoliło mi dojść do wniosku, że nieprędko powtórzę taką akcję. Moje „szkła” najlepiej czują się w witrynce i nie powinnam ich wynosić poza mieszkanie. Po pierwsze noszenie siat do i z samochodu, także po schodach, zapewniło mi dodatkowy trening siłowy w dzień przeznaczony na regenerację… poza tym w domu zostało dużo więcej wyposażenia i przez to nie miałam pełnej dowolności w kreowaniu. Fotografia kulinarna to jednak bardzo stacjonarne zajęcie!
Mimo, że jestem zmęczona to wciąż czuję się lepiej niż po weekendzie spędzonym na kanapie. Tyle doświadczeń w 72 godziny nie może pójść na marne :)