Minął już ponad rok odkąd postanowiłam przejść na paleo. Przez cały ten czas docierały do mnie różne, czasem sprzeczne informacje, poznawałam historie moich czytelników i “zgrywałam się” ze swoim organizmem metodą prób i błędów. Popełniałam błędy, które skutkowały nie tylko wolniejszą utratą tkanki tłuszczowej ale i gorszymi wynikami treningowymi.
Od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem spisania wszystkich paleo błędów, z którymi zetknęłam się osobiście lub przez czyjeś doświadczenia. Więc jestem i piszę :)
Ten wpis miał zawierać 10 krótkich punktów, jednak rozpisałam się do tego stopnia, że nie udało mi się go skończyć a i Wam mogłoby być ciężko przebrnąć w przerwie na kawę przez tą ścianę tekstu. Dlatego podzieliłam go na dwie części. Dziś pierwsza:
Mamy zbyt duże oczekiwania
Czasem kiedy trafiam na opisy cudownych następstw przejścia na paleo czuję się jak podczas nieoczekiwanego seansu Telezakupów Mango: “Straciłam 20 kg w miesiąc.”, “Osiągnął rzeźbę kulturysty w tydzień”. Może przesadzam, nie staram się podważyć wiarygodności “success stories” jednak uważam, że czasami mogą one przynieść więcej szkody niż korzyści. Owszem, jeśli komuś się udało to składam najszczersze gratulacje. Problem w tym, że większość z nas ma zbyt wysokie oczekiwania, które mogą przedwcześnie zakończyć nasze starania i mocno demotywować. Paleo to nie szybka dieta eliminacyjna, gwarantująca równie szybkie efekty. Przechodząc na paleo podejmujemy ważną decyzję, zmieniamy swój sposób odżywiania na zawsze. Jestem pewna, że każdy odczuje pozytywne zmiany ale nie każdy zgubi swój tłuszczowy balast w krótkim czasie. Być może będa potrzebne dalsze modyfikacje. Musimy się więc uzbroić w cierpliwość i słuchać swojego organizmu.
Boimy się tłuszczu
To jest jeden z podstawowych błędów paleo-nowicjuszy. Błąd, który popełniałam notorycznie przez kilka pierwszych miesięcy. Trudno się temu dziwić. Lęk przed tłuszczem jest głęboko zakorzeniony w naszym społeczeństwie. U podstaw tego lęku leży powszechnie uznawana piramida żywienia. Media zgodnie ostrzegają nas przed tłuszczem w kazdej postaci, kobieca prasa kusi kolorowymi zestawieniami diet niskotłuszczowych a na półkach sklepowych piętrzą się produkty 0%.
Tymczasem tłuszcz jest nam niezbędny do życia! Przede wszystkim ograniczając węglowodany i kurczowo trzymając się chudego mięsa czy mikroskopijnych porcji zdrowych tłuszczów pozbawiamy swój organizm paliwa.
Poza kwestią energetyczną tłuszcz jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania układu nerwowego, układu hormonalnego, płuc, wątroby itd… Diety niskotłuszczowe mogą doprowadzić do pogorszenia samopoczucia, obniżenia nastroju a nawet stanów depresyjnych.
Na koniec dodam jeszcze, że tłuszcz jest najbardziej wydajnym źródłem energii. 1 g tłuszczu uwalnia energię o wartości 9 kcal, co w porównaniu do 4 kcal z białka czy węglowodanów daje znaczącą przewagę. Niestety powszechnie panuje przekonanie, że to energetyczne bogactwo tłuszczu jest złe. Nic bardziej mylnego! Jedząc tłusto możemy jeść mniej, bo nasz organizm szybciej zareguje i wyśle informację “jestem syty”. Pamiętajmy jednak – nie chodzi o frytki smażone we fryturze a o zdrowe tłuszcze nasycone i nienasycone.
Wierzymy, że zdrowe słodycze nas rozgrzeszają
Już kilka razy słyszałam o ciekawych badaniach, które przeprowadzono na dwóch grupach ludzi. Obie grupy badanych miały do dyspozycji poczęstunek. Jedna została poinformowana, że jest on zdrowszą i dietetyczną alternatywą, druga, jak nie trudno się domyślić, nie otrzymała takiej informacji.
Która grupa zjadła więcej? Oczywiście ta, która miała do dyspozycji “fit” przekąskę.
Wierzcie mi, lub nie, ale w mojej blogerskiej codzienności ciągle stykam się z tym zjawiskiem. Publikuję przepis na paleo ciasto, paleo czekoladki i co ? Boom lajków i odwiedzin! Nie zrozumcie mnie źle, lubię kiedy do mnie przychodzicie, ale pamiętajcie, że słodycze zawsze będą słodyczami. Nawet jeśli do ich przygotowania zamiast cukru użyję ksylitolu albo mąki kokosowej zamiast tradycyjnej. Słodycze? OK ale z umiarem.
Jemy za dużo orzechów
Tak, orzechy i pestki to to, co paleo entuzjaści lubią najbardziej. Mam wrażenie, że jest to powiązane z wcześniejszym punktem. Słyszymy, że orzechy i pestki są zdrową przekąską, zawierają zdrowe kwasy tłuszczowe omega-6 i zajadamy się garściami migdałów, orzechów włoskich, pestek dyni, masłami orzechowymi, wypiekami na mące orzechowej… można by wymieniać bez końca.
Tymczasem orzechy spożywane bez wcześniejszego przygotowania nie wzbogcają naszej diety o wartościowe witaminy i mikroelementy a nawet, jeśli mamy wrażliwy żołądek, mogą przyspożyć nam problemów trawiennych. Wszystko przez kwas fitynowy, substancję antyodżywczą utrudniającą włanianie minerałów z pożywienia. Orzechy i pestki należy moczyć przed spożyciem ok 12 godzin.
Wspomniane wcześniej kwasy omega-6 są dobre dla naszego organizmu jednak i tu powinniśmy zachować umiar. Kluczowe jest zachowanie odpowiednich proporcji omega-3 do omega-6. Znaczna przewaga tych drugich może prowadzić m.in. do zaostrzenia objawów chorób autoimmunologicznych, powstawania stanów zapalnych w organizmie a także zaburzeń metabolicznych.
To czego powinniśmy raczej unikać to obróbka termiczna orzechów i pestek. Kwasy tłuszczowe nienasycone, wystawione na działanie wysokiej temperatury, ulegają utlenieniu, w wyniku którego z kolei powstają niebezpieczne dla zdrowia izomery trans. To właśnie utlenione i utwardzone tłuszcze roślinne są odpowiedzialne za choroby układu krążenia, choroby metaboliczne, upośledzenie pracy ukłau odpornościowego i wiele innych.
Nie komplikujmy więc na siłę naszego jadłospisu, jedzmy proste i szybkie posiłki a wypieki (zwłaszcza z użyciem mąk z orzechów i pestek) przygotowujmy od święta.
Wybieramy niewłaściwe cheat meale
Może uznacie, że się powtarzam, ale wierzcie mi, że robię to w dobrej wierze. Zanim przeszłam na paleo kilka razy zetknęłam się z pojęciem cheat meal. Więcej, mój trener zachęcał mnie do żywieniowego grzeszenia raz na dwa tygodnie. Opisałam to zresztą w jednym z artykułów. Nie widzę w tym nic złego, to dobre z punktu widzenia organizmu jak i naszej psychiki.
Jest jedno ALE! W pierwszym punkcie pisałam, że paleo to nie dieta a styl życia. Pytanie, od czego w takim razie robimy odstępstwa? Jeśli z własnej woli, świadomie rezygnuję ze zbóż, nabiału i roślin strączkowych mając na uwadze własne zdrowie to dlaczego mam to zdrowie narażać co tydzień, dwa czy w odstępie miesiąca?
Negatywne skutki spożycia produktów zbożowych nie utrzymują się do momentu strawienia bułki czy muffina a znacznie dłużej. Jeśli dodatkowo cierpimy na nietolerancję glutenu czy choroby autoimmunologiczne możemy sobie poważnie zaszkodzić takim cheat mealem. Jeśli cierpimy na stany zapalne, mamy problemy z zatokami (tak jak ja) to nie możemy ulegać namowom “raz na jakiś czas Ci nie zaszkodzi” i wcinać bezglutenowego sernika, czy pysznej zapiekanej rolady koziej bo konsekwencje będą bolesne.
Bądźmy fair w stosunku do swojego organizmu, trzymajmy się obranej ścieżki a do ucztowania wybierajmy składniki, które znajdują się w piramidzie naszego codziennego żywienia. To jest właśnie moment na przygotowanie alternatywnych słodyczy: paleo ciasta, paleo lodów, paleo pizzy czy paleo chlebka z masłem z orzechów nerkowca.
To tyle na dziś, kolejna część wpisu wkrótce pojawi się na blogu więc trzymajcie rękę na pulsie. Mam nadzieję, że wśród Was znajdzie się choć jedna osoba zaczynająca przygodę z paleo (lub nosząca się z takim zamiarem). której oszczędzę trochę czasu i wysiłku :)
Zdjęcie: gratisography.com