Cześć. Dawno nic nie publikowałam i należy Wam się wyjaśnienie. Tuż po zakończeniu głosowania mającego wyłonić finalistów Blog Roku najwyraźniej zeszły ze mnie wszystkie emocje i … znowu się rozchorowałam. Mam wrażenie, że moja odporność jeszcze nie wróciła stamtąd dokąd poszła po przebytym przeze mnie zapaleniu płuc. Właściwie do końca zeszłego tygodnia spędzałam dni na kanapie zakopana po uszy pod kołdrą. Sobotnia diagnoza lekarza wskazała na zapalenie oskrzeli. Tym razem choroba wywołała u mnie prawdziwy jadłowstręt więc nie miałam ochoty ani siły na kuchenną produkcję.
Dlatego dziś mam dla Was przepis, który wykorzystałam i sfotografowałam niedawno ale nie miałam jeszcze okazji opublikować. Pieczone bakłażany z jagnięciną. Przepis znalazłam w świetnej książce kucharskiej Jerozolima autorstwa Ottolenghi i Tamimi. To danie może nie grzeszy specjalną urodą ale jest nieziemsko dobre. Moja wersja oczywiście różni się odrobinę od oryginału (nie miałam pasty z tamaryndowca i prędzej dam się zamknąć w piwnicy niż dodam cukru do jedzenia a zamiast orzechów piniowych dodałam włoskich, na końcu a nie przed wstawieniem do piekarnika) ale czuję, że będzie często gościć na moim stole.
Także tego, wybaczcie nikłą urodę zawartości talerza i spróbujcie tego w domu! ;)