Właśnie wróciłam z Foodstocka. Była to pierwsza edycja na którą dotarłam ale mam jakieś porównanie do Najedzeni Fest, które odbyło się w tym samym miejscu (Forum Przestrzenie).
Nie wiem czemu patrząc na plan wystawców pomyślałam, że będzie dużo luźniej niż na „Feście”… nie było ;) Momentami ciężko było się przecisnąć, do większości stoisk ustawiały się długie kolejki a ja miałam takie szczęście, że ilekroć wyciągałam aparat to przede mną przepływała fala uczestników. No ale udało się. Udało się najeść, napstrykać i nawet kupić coś na później.
Oto miejsca, które odwiedziłam:
- Bania Zdrowia – gdzie ucięłam sobie krótką pogawędkę z dziewczynami na temat diety bez glutenu i skosztowałam pysznej, pikantnej kapusty wigilijnej :)
- Oriental Spoon – restauracja koreańska. Zachwyciło mnie ich proste ale bardzo bardzo smaczne danie Bibimbap (różnego rodzaju warzywa z np wołowiną i sosem ułożone na ryżu – w moim przypadku bez ryżu) i makaron ziemniaczany (!) Jap Chea! Muszę kiedyś koniecznie go przyrządzić w ramach mojej podróży po makaronach substytutach.
- Restauracja Konfitura – gdzie zjadłam najlepszy jak dotąd pasztet ze śliwką i wybornym sosem. Muszę kiedyś wpaść tam na kolację :)
- Fattorie del Duca – gdzie niespodziewanie zostałam poczęstowana pecorino z peperoncino, który sprawił, że .. zaniemówiłam! Był pyszny i (jak dla mnie) szalenie pikantny. Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i zaopatrzyłam się w salami i salamino. Muszę koniecznie wymyślić dla nich jakieś danie.
- Hamsa kummus & happiness – w końcu udało mi się do nich dostać a kolejka, uwierzcie mi, była długa :) Spróbowałam Kurczaka w śliwkach. Nie są to moje smaki ale danie było smaczne. Jest to na pewno miejsce do sprawdzenia.
- Smakołyki – wspierane dzisiaj przez gwiazdę Master Chef – Charles Daigneault były bardzo oblegane. Charles był bardzo zajęty i ciężko było go uchwycić w bezruchu ;) W Smakołykach spróbowałam barszczu czerwonego. Nie zaskoczę Was – nie zawiodłam się :) Dodatkowo miłym akcentem było to, że barszcz otrzymywaliśmy w ceramicznych kubkach, który każdy dostawał w prezencie.
- Makiato – na końcu, wyczerpana jedzeniem i przepychaniem się wśród tłumów, zapragnęłam kawy. Wtedy zobaczyłam Makiato. Spodziewałam się zwykłej kawy z ekspresu ale to co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie! Otóż panowie z Makiato parzyli kawę w syfonie (który jest ponoć o 100 lat starszy od ekspresu), którą przed podaniem chłodzili suchym lodem. To wszystko sprawiało, że przy okazji zrobili prawdziwie magiczne widowisko ściągając co chwilę grupki zaciekawionych uczestników (w tym dzieci). Sama kawa była zupełnie inna od tej, którą piję na co dzień. Dużo jaśniejsza i delikatniejsza w smaku. Nie jestem pewna czy przez to lepsza od espresso ale mogę powiedzieć, że oba rodzaje mi bardzo smakują.
Ufff. Muszę przyznać, że ta impreza mimo mniejszej zajmowanej powierzchni była dla mnie dużo bogatsza. Najadłam się bardzo i poznałam wiele ciekawych smaków. Podobał mi się też sam sposób organizacji. Walutą Foodstocka są kupony, które kupuje się wcześniej w wyznaczonym punkcie. Wszyscy wystawcy oferowali swoje przysmaki za 1 lub 2 kupony dzięki temu zróżnicowana smakowo oferta została sprowadzona do jednego finansowego poziomu. No i nie trzeba było się męczyć z ciągłym wyciąganiem portfela i przeliczaniem pieniędzy.
Już nie mogę się doczekać kolejnej edycji!