W lipcu chwaliłam się swoimi planami, projektami nowej i jednocześnie pierwszej własnej kuchni. Wpis możecie znaleźć tutaj Moja pierwsza kuchnia (z jadalnią) – plany
Mieszkamy tutaj już od połowy października (czyli dwa miesiące) więc przyszedł czas na porównanie planów i rzeczywistości.
To nie jest wpis reklamowy, nie otrzymuję za niego wynagrodzenia, wszystkie produkty które tu polecam polecam bo sama sprawdziłam.
Chciałabym po prostu podzielić się pewnymi rozwiązaniami (może ktoś jest na podobnym etapie) i detalami.
Słowem wstępu
Krótko przypomnę o co chodzi. Kuchnio – jadalnia ma ok 20 metrów kwadratowych. Pierwotnie był to salon z aneksem kuchennym. Kto mnie zna ten wie, że to było dla mnie nie do zaakceptowania. Ogólnie jednak mieszkanie spodobało mi się przez układ i drzemiący w nim potencjał. Zlikwidowaliśmy jedną sypialnię i tym sposobem podzieliliśmy mieszkanie na dwie strefy, nocną po lewej od wejścia i dzienną po prawej.
Kuchnia i całe mieszkanie zresztą są urządzone w oparciu o bazowe kolory – biel, czerń (lub grafit) i drewno. Czemu? Ja po prostu lubię żyć wg zasady „keep it simple, stupid” ;) Przeniosłam ją z projektowania w pracy na projektowanie mieszkania. I tak np w kuchni nad blatem mamy dokładnie te same płytki co w łazience i wc na ścianach.
No dobra, o planach poczytacie w poprzednim wpisie a ja zacznę może od małego porównania. To co widzicie to wizualizacja K. a poniżej stan aktualny (z wczoraj konkretnie).
Myślę, że udało nam się zrealizować projekt z nawiązką. Jak widać brakuje nam jeszcze dwóch krzeseł (są w trakcie odświeżania). Krzesła to w ogóle Czechosłowacki dizajn z lat 60, kupione na allegro tak jak pisałam wcześniej.
Krzesła zostały oszlifowane i pomalowane bezbarwnym lakierem matowym. Siedziska dostały nowe szaty z materiału, z którego wykonane zostało też nowe pokrycie na moją starą kanapę Karlstad (jak chcecie to kiedy indziej opiszę salon). Materiały i pokrycia możecie kupić w dekoria.pl
Stół to genialny farmhouse od Szyszka Design. Blat lity, dębowy, szczotkowany. Stół jest rozkładany z długości 180 aż do 240. Zdecydowałam się na białe nogi, żeby wprowadzić urozmaicenie w drewniany zestaw i nawiązać do kuchni. Co tu dużo gadać, kocham go i tyle!
Przy stole stoi jeszcze krzesełko dziecięce Stokke Tripp Trap (zwane przeze mnie Stołke) z siedziskiem dla niemowlaków. Idealne kiedy chcemy spokojnie zjeść śniadanie, mała może uczestniczyć w posiłkach bez ryzyka np rozlania kawy (co już miało miejsce zresztą). Krzesło kosztuje sporo ale jest na lata a dodatkowe części można odsprzedać kiedy nie będą potrzebne.
Nad stołem wiszą dwie lampy IKEA połączone w jedną sprawnymi rękoma mojego taty. Haki kupiłam w sklepie kloshart.pl
Jak widzicie po wizualizacjach nie mieliśmy zamiaru stosować takiego rozwiązania ale tak wyszło, że akurat nad stołem mamy jeden punkt świetlny zamiast dwóch i musieliśmy sobie poradzić. Wydaje mi się, że wyszło całkiem nieźle.
Na zdjęciach widać też nasze stare witryny Besta. Chcieliśmy zapełnić nimi całą wysokość wnęki ale doszliśmy do wniosku, że może to przytłoczyć wnętrze i nadmiarowe szafki pozostawiliśmy w biurze. Dzięki temu mam miejsce na kwiaty, filodendron i begonia czują się tam całkiem dobrze i są poza zasięgiem kotów.
W witrynie mamy sporo miejsca na tzw tekstylia, szkła, porcelanę, kilka „skorup” do zdjęć i książki kulinarne (ustawione kolorami – a co!).
Sama kuchnia
Meble kuchenne zostały wykonane na wymiar. Nie wiem czy chciałabym tutaj polecić wykonawcę. Ogólnie wszystko wyszło dobrze, etap projektowy przeszedł gładko ale w trakcie współpracy było tyle detali które mi działały na nerwy, że chyba miałabym wyrzuty sumienia wobec Was. Zdaję sobie sprawę, że nie ma wykonawców idealnych więc jeśli ktoś jest chętny zaryzykować lub poznać moje doświadczenia zapraszam do kontaktu prywatnego.
Blat z konglomeratu kwarcowego był moim marzeniem i jest jednym z droższych elementów kuchni. To Noble Carrara firmy Technistone zamówiony w krakowskiej firmie Kamico (swoją drogą zlokalizowanej niedaleko naszego osiedla) – gorąco polecam sam materiał i firmę! Ten konkretny model został sprowadzony specjalnie dla mnie ale z tego co wiem już jest w stałej ofercie. Jestem bardzo zadowolona ze współpracy (doradztwo, konkurencyjne ceny, fachowe podejście przy pomiarach i montażu). A blat jest cudowny. Piękny i bardzo wytrzymały. Nie nasiąka, jest odporny na plamy, temperaturę, na zarysowania.
Niestety nie mogę tego powiedzieć o zlewie granitowym. Szybko się zabrudził i nieskazitelna biel zniknęła. Na początku byłam przerażona ale na szczęście mleczko dołączone przez producenta usuwa większość plam. Niestety trzeba się trochę namęczyć, żeby utrzymać jego czystość.
W ostatnim wpisie pisałam Wam, że szukam baterii spełniającej wymogi K. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na Franke Neptune Evo poleconej przez naszą wtedy przyszłą sąsiadkę Kasię. Bateria jest super, przekonałam się do pomysłu wyciąganej końcówki. Jedyne czego mi brakuje to trybu strumienia prysznicowego.
W kuchni mamy dwa rozwiązania, które być może są niestandardowe (lub się od nich odchodzi) ale nam się sprawdziły. Pierwsze to ociekacz nad zlewem – przeniesienie go z blatu dało nam więcej przestrzeni roboczej i pozwoliło na schowanie wymytych, suszących się patelni, desek czy elementów malaksera.
Kolejnym rozwiązaniem jest wnęka w rogu zabudowy. Mogliśmy ją zamknąć, zrobić szafkę. Ale w sumie możliwość zwykłego wsunięcia sprzętów a nawet korzystania z nich we wnęce jest dużo wygodniejsza. A kiedy siedzi się przy stole nie rzucają się w oczy.
AGD
Nie wybieraliśmy jakiejś konkretnej firmy. Po prostu szukaliśmy tego co nam odpowiada funkcjonalnie i wyglądem. Piekarnik mamy z polecenia, płyta grzewcza miała być biała i indukcyjna, okap miał być wpuszczany i na tyle mocny by wyssać zapachy przez całą długość kuchni (przez to jest niestety bardzo głośny ale znajdując plusy w minusach muszę stwierdzić, że świetnie usypia niemowlaki ;)), zmywarka została wybrana przez. K wg „kryterium rozmiar”. A lodówka? Miała być większa niż standardowa ale mniejsza niż side by side, na którą nie było już miejsca. Jestem z niej więcej niż zadowolona. Wszystko się mieści, przy odrobinie chęci łatwo w niej utrzymać porządek (są aż trzy szuflady na warzywa, w tym jedna z regulacją wilgotności), zamrażarka u góry miała mi przeszkadzać ale jest mi na rękę, w dodatku długie półki na drzwiach zamrażarki są dla mnie bardzo przydatne (matki karmiące robiące zapasy wiedzą co mam na myśli :)).
Żeby nie było tak różowo – muszę przyznać, że nie doliczyliśmy się przestrzeni na lodówkę. Nie wiedzieliśmy, że otwarte drzwi nie chowają się w świetle lodówki. Wystają na zewnątrz! Zostawiliśmy za mało luzu i lodówka nie otwiera się na całą szerokość. W naszej lodówce nie da się też tak po prostu zmienić kierunku otwierania drzwi. Na szczęście nie mamy problemów z wysunięciem szuflad ale zdecydowanie jest to coś o czym warto wiedzieć na etapie planowania kuchni. Dwa centymetry więcej załatwiłyby sprawę…
Jeśli chcecie mogę stworzyć listę sprzętów, dajcie znać czy to Was interesuje!
Dodatki
Zbierałam je w różnych sklepach, najczęściej polując na okazje. Na blacie można znaleźć coś z oferty Duki czy H&M Home. Sporo też skarbów z TK MAXX (który mam teraz rzut beretem od domu ku rozpaczy K.).
W kuchni powiesiłam też grafiki w ramach. Niedaleko ekspresu zawisła rycina z kawą kupiona w madeforhome.pl – polecam gorąco, świetny sklep ludzi z pasją (śledzę na instastories!).
Genialne złote muszelki na czarnym tle dostałam w prezencie mikołajowym od Złote Plakaty i Pakamera. Mam jeszcze zioła i skorupiaki. Chyba będę wymieniać bo nie mogę się zdecydować.
Farbą tablicową zamalowaliśmy komin i część ściany aż do spiżarni. Farba to Tikkurila, pomalowaliśmy dwie warstwy. Nie spodziewałam się, że tablicowa ściana będzie się cieszyć taką popularnością! Na początku nikt nie wiedział, że ma tajemnicze zastosowanie. Zaczęło się od mojego motto kawosza a potem ruszyło jak lawina. Szkoda mi będzie mazać te dzieła!
Spiżarnię/składzik opiszę następnym razem, kiedy uda nam się już zaprowadzić tam kompletny porządek. Póki co ¼ wypełniają książki, kalendarze i wszystkie materiały wysyłkowe do nich.
Na koniec pokażę Wam jeszcze jedno zdjęcie – widok na salon tuż po odbiorze i teraz. Uświadamia mi ono jak wiele przestrzeni wizualnie zyskuje się dzięki urządzeniu wnętrza. Puste mieszkanie wydaje się znacznie mniejsze niż wtedy kiedy ustawimy w nim meble :)