Kompot z suszu jest koszmarem wielu polskich dzieci i dorosłych. Zupełnie nie rozumiem dlaczego :) Ja od lat wśród swoich świątecznych życzeń kulinarnych umieszczam „wielki gar kompotu” i zawsze jest mi za mało! Nie wyobrażam sobie wigilii bez tego aromatycznego napoju. Tym razem postanowiłam sama spróbować go przyrządzić. Poprosiłam mamę o przepis i praktyczne wskazówki i zajęłam się poszukiwaniem dobrego suszu. Od razu mówię – ten sklepowy odpada! Jest za suchy, prawie w ogóle nie pachnie dymem… już sam wygląd mnie zniechęca :) Ja swój susz kupiłam na targu u zaufanej sprzedawczyni. Przy okazji dowiedziałam się, że do kompotu lepiej nadają się suszone śliwki z pestką. Podobno oddają więcej aromatu i sądząc po tym jak długo w domu pachniało świętami myślę, że jest w tym sporo racji ;)
Kompot wigilijny mojej mamy
Składniki
- 100 g suszonych jabłek
- 150 g suszonych śliwek (z pestkami)
- 150 g suszonych gruszek
- 3 gwiazdki anyżu
- 4 laski cynamonu
- 10 goździków
- 3 litry wody
- 2 łyżki miodu
Wskazówki
- ok 2 godz
- 2 litry
Suszone owoce wsypujemy do garnka i zalewamy 3 litrami zimnej wody. Odstawiamy na ok 15 min. Po namoczeniu w tym samym garnku i tej samej wodzie wstawiamy na gaz, dodajemy przyprawy i doprowadzamy do wrzenia. Natychmiast zmniejszamy ogień tak, żeby kompot gotował się delikatnie i zostawiamy na ok 1 godz. Ściągamy kompot z ognia i odstawiamy do delikatnego ostudzenia. Dodajemy miód, mieszamy i odstawiamy w chłodne miejsce.
Przed podaniem możemy wyciągnąć owoce i przyprawy z kompotu. Ja specjalnie dodaję przyprawy w całości a nie w proszku, żeby kompot był bardziej klarowny.