Jest wiosna, natura budzi się do życia (a przynajmniej tak, że wyraźniej to widzimy), półki warzywniaków uginają się pod naporem warzyw podobnie jak nasze talerze (mam nadzieję!). Chwile temu przechodziłam obok takiego warzywniaka i w oczy rzuciła mi się ona. Mała, zielona, niezbyt kształtna główka…. młodej kapustki. Oczy mi się zaszkliły.
Otóż, moi drodzy. Młoda kapustka to obok botwinki, kotletów z kani i wątróbki z cebulką absolutny must-have mojego dzieciństwa. To jest taki smak, którego się nigdy nie zapomina. To jest właśnie comfort food. Moja mama robiła najlepszą młoda kapustkę na świecie. A mi dopiero teraz przyszło do głowy, żeby ugotować ją samodzielnie. Wstyd! Oczywiście kiedy już zabrałam się do pracy było zbyt późno, żeby zadzwonić i spytać jak to się właściwie gotuje? Musiałam więc poddać próbie swój smak. I udało się! To było to, to był mój smak dzieciństwa!
I teraz właśnie oddaję go w Wasze ręce. Lećcie do warzywniaków, odciążcie trochę ich półki i kupcie sobie młoda kapustę :)