Lato w pełni, więc sezon grillowy ma się doskonale. Polacy spotykają się co weekend (a szczęśliwcy na urlopie częściej) by wspólnie biesiadować przy ogniu, tfu… grillu. Najczęściej na ruszcie ląduje kiełbasa, kaszanka, karkówka a wyrafinowane gusta zaspokaja drób. Dziś proponuję Wam coś innego. Coś dla prawdziwych koneserów.
Na szaszłyki jagnięce natknęłam się kiedyś w desperacji biegając po hali makro w poszukiwaniu czegoś co mogłabym szybko przygotować na sobotniego grilla. W lodówce z dziczyzną spoczywały produkty firmy Połonina (kto kojarzy moje śniadaniowe kiełbaski jagnięce?), która specjalizuje się w obróbce i dystrybucji jagnięciny. Do domu wróciłam z kilkoma porcjami szaszłyków i od razu sięgnęłam po jedną z moich ulubionych książek kucharskich Jerozolima Ottolenghi i Tamimi i skradłam przepis na shoarmę z jagnięciny. A właściwie mieszankę przypraw do shoarmy. A właściwie to zainspirowałam się o tyle, o ile pozwalały mi posiadane zapasy przypraw. Mimo braków wyszło świetnie! Przepis testowałam już kilkakrotnie i jestem pewna, że zaskoczy największych amatorów karkówki.
P.S. na zdjęciu szaszłyki podane z risotto z kalafiora i brokuła.