„Focha 42” wyłoniło mi się ostatnio zza krzaków, kiedy z dużą prędkością przemierzałam rowerem okolice krakowskich Błoń. To nowe miejsce na mapie krakowskich restauracji. Z zewnątrz wygląda bardzo zachęcająco dlatego korciło mnie, żeby wpaść. Wczoraj miałam okazję i nie żałuję :) Jednak do lokalu nie tak łatwo się dostać w weekend. Jest dużo chętnych dlatego trzeba wcześniej dokonać rezerwacji. To chyba dobrze o nim świadczy :)
Wystrój restauracji jest przyjemny, nie przesadzony więc można się poczuć swobodnie. W środku znajduje się duża sala i antresola. Na zewnątrz jest całkiem spory ogródek, więc w pogodne dni, jak wczoraj, można zjeść obiad z pod chmurką. O dziwo bliskość al. Focha nie jest uciążliwa. Zauważyłam też spory kącik dla dzieci, miejsce sprawia wrażenie przyjaznego rodzinom.
Trochę się zmartwiłam bo zaraz po przyjściu byłam świadkiem afery przy sąsiednim stoliku. Goście lekko mówiąc mieli zastrzeżenia do czasu oczekiwania i jakości obsługi. Zastanawiam się jednak ile w tym prawdy a ile przewrażliwienia. Do mojego stolika wszystko dotarło nadspodziewanie szybko i sprawnie a obsługa była bardzo uprzejma (i pomocna). A było tego dużo :)
Przystawka: Owoce morza duszone na patelni z sokiem z limonki.
Ilość w sam raz na rozbudzenie apetytu. Mule, krewetki i małe ośmiorniczki. Wszystko chrupiące i soczyste zarazem o delikatnym cytrynowym posmaku. Zdecydowanie na tak.
Danie główne: Pieczony filet z łososia na puree bazyliowym w sosie z kopru włoskiego podany z warzywami
No i tu się dosyć mocno najadłam. Trochę za dużo sosu jak dla mnie ale to już kwestia moich „bezsosowych” nawyków żywieniowych :) Ryba była pyszna a puree … no właśnie, z czego było puree? Z ziemniaków czy z innego warzywa? Napewno było z bazylią i bardzo smaczne :) Zaskoczyły mnie trochę warzywa al dente ale ich konsystencja w żaden sposób nie pogarszała jakości dania.
Deser: Semifreddo Mrożony krem śmietankowy z owocami egotycznymi
Szczerze mówiąc spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Nie wiem gdzie były owoce egzotyczne, może zmiksowane z kremem, może w sosie? Deser był całkowicie zmrożony a wydawało mi się, że przedrostek „semi” sugeruje częściowe zamrożenie :) Może to moja ignorancja (nie jestem deserową specjalistką) ale nie przekonało mnie to zakończenie kolacji :)
Nie jest to oczywiście najtańszy lokal w mieście ale poziom cen do jakości i ilości jest jak najbardziej w porządku. Za dwuosobową kolację bez zahamowań (przystawka, danie główne, deser, napoje i alkohol) można zapłacić 140 zł.
Zdjęcie główne pochodzi ze strony restauracji w serwisie facebook. Pozostałe zdjęcia wykonałam sama.