Dziś sobota, więc aby tradycji stało się za dość, publikuję zestawienie moich obiadów z całego tygodnia pracy. Tym razem bardzo się postarałam i zjadłam tylko jeden posiłek przyrządzony przez kogoś innego. Wybaczcie, nie mogłam się powstrzymać, w końcu chodziło o baraninę!
Tym razem chciałam Wam też opowiedzieć jak u mnie wygląda jedzenie w pracy. Jak już pewnie wspominałam nie należę do osób planujących, chyba jestem zbyt spontaniczna z natury (ach jak romantycznie !), i tą spontaniczność lubię przenosić na kwestie żywieniowe. Albo najczęściej nie chce mi się gotować w nocy. Nie lubię też cały tydzień jeść tego samego (czasem trafiam na takie obrazki w tumblr lub pinterest, tzw „meal prep” na cały tydzień z góry – zazdroszczę mobilizacji, ale to nie dla mnie). Więc jak to robię?
W domu, w zamrażarce, mam zawsze konkretny zapas wołowiny więc jeśli mam ochotę na czerwone mięso po prostu rano zabieram do pracy jakąś część i rozmrażam na spokojnie od rana do pory obiadowej. Jeśli w domu zabrakło warzyw to po prostu odwiedzam któryś z okolicznych (pracowych) warzywniaków i kupuję to na co akurat mam ochotę. Bywa i tak, że nie mam kompletnie zapasów albo akurat mam ochotę na coś innego. Wtedy odwiedzam również sklep mięsny i kupuję kilka plastrów karczku czy ćwiartkę kurczaka (chociaż w drób, wiejski, zaopatrza mnie rodzina). Posiłki najczęściej przyrządzam na biurowej patelni. Czasami uda mi się ugotować coś w domu i po prostu odgrzać.
No to zaczynamy, ostatni tydzień sierpnia wyglądał tak:
Poniedziałek – kurza stopa!
No dobra, to była pierś. Filet. Jakoś tak się składa, że w naszej mikro rodzinie zjada się najchętniej udka, nogi i skrzydełka (oraz plecki) a pierś zjadamy jak już trzeba. No więc trzeba było, bo została nam z pieczonego kurczaka. Przepis na kurczaka jest tutaj. A kurczaka w dzień konsumpcji porwałam na kawałeczki, podsmażyłam na maśle z papryką i bakłażanem i zjadłam z surówką z ogórka.
Wtorek – boski burger
Tego dnia miałam w zanadrzu plastry karkówki wieprzowej ale na facebookowym profilu Deli 8 znalazłam menu dnia, a w nim burgera z baraniny z bakłażanem. Kiedy przy zamówieniu poprosiłam o burgera bez bułki okazało się, że bakłażan pełni jej rolę. Cudownie! Burgerowi towarzyszyła sałatka grecka, poprosiłam więc wersję bez fety. Było pysznie, jak na baraninę przystało.
Środa – Kurczak bis i męski obiad
W środę wróciłam do kurczaka, bo jak wiemy pierś zwykle występuje w liczbie mnogiej i druga część piersi czekała na swoją kolej. Tym razem podsmażyłam ją z boczkiem a w roli surówki wystąpił duet marchewki i ogórka, skropiony oliwą i cytryną. Pychota
Ale! To jeszcze nie koniec środy. Tym razem mam dla Was niespodziankę. Postanowiłam się wziąć za dietę K., który stosuje od dawna „prawie paleo”, które w praktyce oznacza jedną bułkę dziennie. Bo jak to tak bez burgera?! Doszłam do wniosku, że muszę położyć kres temu niecnemu procederowi. Z drugiej strony K. do masywnych nie należy więc w jego diecie znajdą się kasze. Wciąż prawie paleo ale znacznie lepiej, prawda?
Jego obiad składał się z dwóch kawałków karczku smażonego we własnym tłuszczu, 1/2 torebki niepalonej kaszy gryczanej (moczonej przed ugotowaniem), domowych kiszonych i surówki z buraczków.
Czwartek – ratatuj
W końcu przyszedł czas na karkówkę dla mnie. To mięso jest bardzo łatwe w obróbce. Właściwie nigdy nie wychodzi twarde, nawet jak się o nim zapomni odchodząc „na chwilę” od patelni i zasiadując przy projekcie. Karkówce towarzyszyło ratatouille, odratowane przecierem pomidorowym, bo zapomniałam zabrać świeżych pomidorów z domu. K. jadł to samo + kasza.
Piątek – nikt nie jest perfekcyjny
Chcąc postąpić zgodnie z zaleceniami M.S. (zwiększyć ilość węglowodanów w dni treningowe!) upiekłam rano batata. W pracy, jakimś cudem, ubiłam go na puree i zjadłam z kurczakiem duszonym z pieczarkami i surówką z buraków. A następnie przypomniałam sobie, że batat jest na czerwonej liście detoksu cukrowego. Cóż, uczestnicy, mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
No to tyle, mam nadzieję, że ten kolorowy tydzień przypadnie Wam do gustu i wykorzystacie moje propozycje w swoich pracowych posiłkach. Akurat wszystkie można przyrządzić wcześniej w domu i odgrzać. Właściwie na zimno też będą całkiem zjadliwe. Miłego weekendu!