Są takie wpisy, które długo leżą w “szufladzie” zanim doczekają się publikacji. To jeden z nich. Nie dzieliłam się nim z Wami w obawie przed nadinterpretacją, pomyślałam, że niektórzy mogą poczuć się dotknięci. Jednak coraz częściej (jako administrator kilku grup o tematyce dietetycznej) jestem świadkiem zaciętych dyskusji, nie zawsze na poziomie, gdzie ścierają się zwolennicy różnych koncepcji żywieniowych jakby wszystko było białe lub czarne, jakby nasze życie i nasze wybory były zerojedynkowe. A przecież nie jesteśmy maszynami, przecież świat jest pełen kolorów i odcieni.
Poniższy wpis nie jest wycelowany w żadną konkretną osobę, nie krytykuję w nim też żadnych koncepcji żywieniowych. Jest po prostu zbiorem moich małych obserwacji. Każdy z nas może mieć w sobie coś z żywieniowego ortodoksa, choćby w małym stopniu. Grunt to umieć go w sobie pokonać, powstrzymać od aktywności w odpowiednim momencie. Wpis publikuję, bo może choć jedną osobę sprowokuje do przemyśleń :)
No to zaczynamy…
Dawaj wszystkim do zrozumienia, że tylko Twoja dieta jest jedyną słuszną i każde odstępstwo od niej grozi poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi
Przecież nie może być inaczej! Skoro Tobie pomogła, rozwiązała problemy zdrowotne lub pozwoliła zgubić brzuch, dwa podbródki i trochę innego balastu to musi działać na wszystkich! Bez wyjątku! A jeśli ktokolwiek się z Tobą nie zgodzi lub znajdzie w sobie tyle odwagi by przyznać się do stosowania innych zasad (lub co gorsza nie stosowania żadnych) zdyskredytuj go publicznie zapowiadając rychłe pogorszenie formy, zdrowia, otyłość, zawał serca, artretyzm, wysypkę tudzież pojawienie się pryszcza na nosie. Albo chociaż żartuj za jego plecami z porażającej nieświadomości żywieniowej.
Miej zawsze ostatnie słowo
Rola żywieniowego ewangelisty wymaga poświęceń. Musisz być gotów bronić swojej diety, swoich racji przed atakiem zawsze i wszędzie. Czasami oznacza to toczenie wielogodzinnych bojów z przeciwnikami. Nie odpuszczaj, nie możesz przecież pozwolić by bezkarnie wyrażali swoje zdanie w przestrzeni internetu – w końcu jesteś mistrzem żywieniowej ciętej riposty!
Oceniaj każdy posiłek Twoich znajomych lub znajomych Twoich znajomych, albo zupełnie obcych Ci ludzi
Przydziel sobie rolę społecznego strażnika poprawnego odżywiania. Spędzaj długie godziny na śledzeniu aktywności Twoich znajomych we wszystkich możliwych kanałach social media. I kiedy tylko któryś z nich odważy się podzielić swoim śniadaniem, obiadem czy jakimkolwiek innym posiłkiem nie zapomnij skomentować. Na pewno znajdziesz coś do poprawki, przecież nikt nie jest doskonały!
Jesteś ze znajomymi w knajpie? Patrz pogardliwym wzrokiem na zamawiane przez nich posiłki. Głośno wyrażaj swoją opinię na temat jakości wybieranych potraw.
Pamiętaj, nigdy nie jest dość zdrowo!
Ktoś chwali się w Twojej obecności bezglutenowym, bezzbożowym, beznabiałowym posiłkiem z organicznych składników? Nie z Tobą te numery! Na bank wywęszysz, że za bardzo przetworzył, za długo smażył i to na patelni teflonowej albo przynajmniej użył przypraw jednej z wiodących marek, co gorsza z gotowej mieszanki. Posiłek do poprawki!
Skrupulatnie wypatruj najświeższych rewelacji żywieniowych i poddawaj się im bez żadnej krytyki. Im bardziej wysublimowane tym lepiej!
Śledź wszystkich możliwych dietetyków i specjalistów żywieniowych sympatyzujących z Twoim nurtem żywieniowym by nie przegapić żadnych nowości. Dzień zaczynaj od bullet proof coffee, stosuj intermittent fasting, carb-backloading, carb-cycling i regularną, szokową terapię lewoskrętną witaminą C… Najlepiej wszystko na raz. Nie szkodzi, że Twoją jedyną aktywnością jest wejście na 3 piętro po schodach a jedyną dolegliwością chrypka po imprezie karaoke w zeszły weekend.
Stój na straży autorytetów.
Wiesz już, że należy bacznie obserwować ludzi, których zdanie liczy się wśród osób dbających o formę i zdrowie. To ogromna odpowiedzialność. Poza szerzeniem ich wiedzy masz jeszcze jedno, szalenie ważne zadanie. Nie pozwól im upaść, zejść na niewłaściwą drogę! Jeśli tylko zauważysz, że zjedli ciastko, lody albo wznieśli toast napojem wyskokowym – reaguj natychmiast! Niech się wstydzą za te chwile słabości!
Na koniec
Sama kiedyś starałam się walczyć z otoczeniem, dla jego własnego dobra! Chciałam wszystkich uleczyć i wyprowadzić z błędu. Na szczęście refleksja przyszła dość szybko. Po co? Jeśli ktoś nie chce to choćbym miała dyskutować z nim miesiąc, dzień w dzień, bez przerwy – i tak go nie przekonam. To przysłowiowa walka z wiatrakami. Jeśli komuś dobrze (nie ważne czy świadomie czy nie) z obecnym trybem życia i sposobem żywienia to naprawdę nic mi do tego. Czy nie lepiej poświęcić ten czas i tą energię by pomóc osobom, które tej pomocy i wsparcia naprawdę potrzebują? Czy nie lepiej ten czas poświęcić na dbanie o siebie, doskonalenie siebie, pogłębianiem swojej wiedzy i doświadczenia? Na chwile przyjemności z rodziną i znajomymi? Na zabawę z psem, kotem, kanarkiem czy ptasznikiem?
A może Wy znacie jakieś przykłady drażniących, żywieniowo-ortodoksyjnych zachowań? Podzielcie się spostrzeżeniami w komentarzach!
Zdjęcie główne – gratisography.com