W moim domu rodzinnym „spaghetti po bolońsku” to potrawa, którą robił praktycznie każdy. No może poza tatą, bo on woli schabowego. Nigdy, przenigdy nie kupowaliśmy gotowych sosów. W końcu to żaden problem dodać czosnku i cebuli do mięsa i zalać przecierem pomidorowym, prawda? Jak się okazuje nasza domowa wersja sosu bolońskiego była dużo uboższa niż ta klasyczna, która zawiera znacznie więcej warzyw, wino a nawet mleko.
Ja w swojej paleo wersji poszłam o krok dalej w kierunku klasyki, ale wciąż wykorzystuję mniej składników. Nie dodałam też wina a mleko zastąpiłam kremem kokosowym. Spróbujcie zrobić własną wersję, która Wam będzie odpowiadała najbardziej :)
Na ogół jem sos boloński z nudlami shirataki, jest to najprostsze i najszybsze rozwiązanie. Jednak czasem nie ma shirataki pod ręką albo cierpię na chroniczny głód warzyw. Wykorzystując zakupiony niedawno Spiromat zrobiłam test i przyrządziłam spaghetti z dwóch warzyw: buraka i białej rzepy. Wyszło idealnie! Warzywne spaghetti, krótko gotowane, jest chrupiące i bardzo smaczne. Nowa odsłona spaghetti z moją wersją bolognese posmakowała nawet wybrednym siostrzeńcom ;)