Pierwszy tydzień za nami. Pierwsze koty za płoty. Jako organizatorka tego całego zamieszania spróbuję podsumować te pierwsze 7 dni męki z dwóch perspektyw :)
Akcja na Facebook
Tak jak już ostatnio pisałam nie spodziewałam się takiej popularności akcji (dalej jestem w szoku). Odnoszę wrażenie, że wiele osób dołącza po prostu na hasło „cukrowy detoks” nie zapoznając się z zasadami, ale mam nadzieję, że widząc coraz to nowe wpisy na ścianie w końcu złapią bakcyla i przeczytają „o co cho” ;)
Druga sprawa – w założeniu cała akcja miała rozpocząć się 6 stycznia i zakończyć 26. Tzn , że wszyscy razem przechodzimy przez detoks w jednym czasie. Jednak, żeby dalej aktywnie zapełniać stronę wydarzenia zmieniłam datę na 26 i dołączają coraz to nowe osoby. Tej lawiny nie da się zatrzymać! No ale dobrze, niech świadomość w społeczeństwie rośnie :)
Cieszy mnie też, że na czołówkę wychodzą najbardziej aktywni uczestnicy (no dobrze, póki co są to uczestniczki), właściwie strona momentami żyje beze mnie za co jestem bardzo wdzięczna bo nie zawsze mogę się oderwać od pracy. Cieszę się, że powstała taka mocna grupa wsparcia detoksowego!
Mam cichą nadzieję, że Ci najbardziej aktywni wezmą udział w konkursie. No i może Ci mniej otwarci szykują jakieś konkursowe zgłoszenie, które zaskoczy wszystkich? ;)
Moje spostrzeżenia detoksowe
Tak jak wspominałam na początku po Świętach nie czułam się najlepiej. I mimo, że ubrania nie zrobiły się za ciasne to na wadze (nie wiadomo skąd!) pojawiło się +3,5 kg! Brzuch był jakiś ciągle ciężki, ziewałam z szaloną częstotliwością, nie mogłam się wyspać, ciągle byłam na skraju przeziębienia. Co więcej w wynikach siłowych cofnęłam się o 2,5 do 5 kg!
Na szczęście to już przeszłość! Już po 2 dniach zaczęłam zauważać poprawę nastroju, więcej energii i większą wytrzymałość. W tym tygodniu w jednym boju wróciłam do obciążenia sprzed Świąt a w dwóch pozostałych nawet je zwiększyłam!
Brzuch stał się znowu płaski (na tyle na ile może być, bo 6-paka się jeszcze nie dorobiłam ;) ) a w sobotę rano stanęłam na wadze i pokazała – 3,5 kg! Czyli wszystko wróciło do normy.
Wniosek z tego taki, że nadmiar węglowodanów (zwłaszcza cukru) powoduje:
- ciągłe zmęczenie
- spadek siły
- spadek odporności
- zatrzymanie wody w organizmie
Nie wiem jak Wy ale ja nie chcę wracać do stanu po Świętach a przed detoksem. Oczywiście po jego zakończeniu przywrócę niektóre produkty (ziemniaki!), ale ogólnie funkcjonuje mi się świetnie. Nie odczuwam specjalnie odstawienia wszystkiego co jadłam w nadmiarze przez okres świąteczny, nie mam drgawek… Mogłabym tak cały czas!
No ograniczenie produktów i prowokuje większą kreatywność w kuchni! Zdecydowanie jestem na TAK.
A jakie są Wasze wrażenia? Jak przeżyliście ten pierwszy tydzień? Obyło się bez grzechów? :)