Miodowniczki – bezglutenowe ciastka z ciasta dojrzewającego

Nie jestem zbyt czujną blogerką i przepisy świąteczne wymagające długiego przygotowania nigdy nie były moją mocną stroną. Po prostu zawsze trafiałam na nie za późno. Tak samo było z miodownikiem  – przepisem na słowiański obrzędowy wypiek, który znalazłam wśród przepisów Słowiańskiego (a jakże) Bloga. Postanowiłam jednak dać mu szansę (przepisowi nie blogowi) i stwierdziłam, że ciasto przygotowane na początku grudnia świetnie się sprawdzi na początku roku, kiedy zapewne będziemy oddawać się z K. białemu szaleństwu w Białce. Postanowiłam więc zainspirować się przepisem na miodownik i upiec własne, bezglutenowe ciastka dojrzewające.

No cóż. Sami wiecie jak to jest z tym białym szaleństwem w tym roku. Niemniej jednak ciastka zostały pochłonięte (głównie przez K. – ciasteczkowego potwora) do kawy. Całe szczęście udało mi się zrobić kilka zdjęć!

A teraz ważny komunikat. To są teoretycznie ciastka kiszone. Zanim zabierzecie się za przygotowanie ich i uzbroicie w cierpliwość i inne poświęcenia (przestrzeń w lodówce bywa na wagę złota) uprzedzę Was, że to ciastka bardzo różne od wszystkich innych, których próbowaliście. Mają w sobie mnóstwo miodu i to czuć, są słodkie, ale nietypowo słodkie bo proces fermentacji nadaje im takiej specyficznej kwaskowości. Słodycz w zasadzie wzmacnia się razem z kruchością wraz z upływem czasu po pieczeniu. Można powiedzieć, że te ciastka dojrzewają przed i po pieczeniu. Moim zdaniem warto. Można takie ciastka przygotować w większej ilości i trzymać na czarną godzinę albo nagłe wypadki (niezapowiedziani goście).

Składniki

  • 600 -700 g mąki kasztanowej
  • 350 g miodu naturalnego (ja użyłam gryczanego)
  • 125 g masła
  • 2 jaja kurze
  • 70 ml mleka kokosowego
  • szczypta soli

Wskazówki

  • przygotowanie ok. 1 miesiąc, pieczenie 5-8 minut
  • 175 °C
  • Kilkadziesiąt ciasteczek :)

Miód wlewamy do garnka, dodajemy masło i mleko kokosowe. Podgrzewając na małym ogniu mieszamy wszystko razem aż dokładnie się połączy. Masę przelewamy do miski lub misy miksera i czekamy aż wystygnie.

Dodajemy jajka i jeszcze raz mieszamy. Solimy. Następnie stopniowo dodajemy przesianą mąkę kasztanową. Cały czas wyrabiamy ciasto ręcznie lub używając miksera (w oryginalnym przepisie Słowiański użył określenia „mieszać” jednak moje ciasto było tak gęste, że wyrabianie lepiej oddaje wykonywaną czynność) aż do dokładnego połączenia składników. Ciasto powinno być zwarte ale plastyczne.

Ciasto przekładamy do glinianego lub szklanego naczynia (ja umieściłam je w glinianej makutrze) i wstawiamy do lodówki lub chłodnego (8-10°C) miejsca. Zapominamy o nim na minimum miesiąc. Moje leżało dwa miesiące bo w styczniu brałam udział w detoksie :)

Ciasto wyciągamy z lodówki na ok 2 godziny (lub więcej) przed pieczeniem i czekamy aż zmięknie. Następnie rozwałkowujemy na grubość ok. 0,5 cm i wycinamy ciastka. Ciastka układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy 5-8 minut w temperaturze 175°C.

Po wyjęciu z pieca ciastka mogą wydawać się miękkie jednak im dłużej poleżą tym bardziej będą chrupiące.

P.S. Świetnie smakują z masłem z orzechów laskowych!

Smacznego!

miodowniczki_1

miodowniczki_2

miodowniczki_3

miodowniczki_4