Jestem już na ostatniej prostej sesji zdjęciowych do książki. Właściwie teraz zostały mi głównie zdjęcia do stron tytułowych i ew. poprawki (tak, ja ciągle jestem z czegoś niezadowolona i zawsze znajdę coś co mogłabym zrobić lepiej). Niestety wciąż 3 dni ciągłego gotowania i fotografowania skutecznie zniechęcają mnie do wymyślania kolejnych przepisów na bloga. Przepraszam!
Na szczęście w miniony weekend odwiedziła mnie Ania ze Sportlove. Szczerze mówiąc nie wiem czym się kierowała przywożąc do mnie całą siatę mięsa (z drzewem do lasu.. serio) ale wiadomo – nie mogło się zmarnować! Wolnowar pracował na pełnych obrotach bo i ja miałam mięsne zapasy z sesji z surowymi składnikami.
W niedzielę powtarzałam zdjęcia dwóch przepisów wspierana dobrym słowem i radą Kasi i Ani (przy okazji miałyśmy małe spotkanie gospodyń detoksu). Po zdjęciach pomogły mi wyczyścić patery z ciasta a potem pomogły… dobra, wysprzątały za mnie studio! Dzięki dziewczyny!
Po powrocie do domu odkryłyśmy z Anią, że wciąż nie ruszyłyśmy jagnięcych ozorków, które obie miałyśmy w zapasach. Już naprawdę ostatkiem sił przyrządziłyśmy to banalne danie. Nie powiem, że szybkie, nie powiem, że bezproblemowe (za krótko gotowałyśmy i obieranie jęzorków ze skóry nie należało do najprzyjemniejszych zadań) ale powiem, że łatwo i warto.
Dzięki paskom selera możemy uznać, że to danie to „makaron” z ozorkami sosem pieczarkowym. Pychota! Koniecznie musicie wypróbować a ja dziękuję Ani za sprowokowanie mnie do opracowania kolejnego przepisu na bloga i pomoc w kuchni.