Odkąd praktykuję węglowodanowe kolacje i odkąd wróciłam do ryżu moim absolutnym numerem jeden jest ryż z owocami. Kiedy pierwszy raz zjadłam ryż z mango i truskawkami duszonymi z miodem łzy napłynęły mi do oczu bo przypomniałam sobie obiady u mamy sto lat temu. Kto by pomyślał, że związek człowieka i ryżu może być tak silny. A może spotęgowany kilkuletnią rozłąką? Przyznam szczerze, że przez długi czas bardzo kiepsko reagowałam na to zboże, nawet śladowe ilości. Udało mi się chyba jednak na tyle opanować swoje jelita, że obecnie nie sprawia mi żadnego problemu. Wykorzystuję to więc z wymuszonym umiarem, żeby nie było tak jak z jabłkami z których musiałam zrezygnować tak szybko jak wprowadziłam je z powrotem. Brak umiaru w jabłkowej konsumpcji sprawił, że na nowo zaczęły mi sprawiać problemy trawienne.
Tak czy inaczej. Dziś po raz kolejny ładuję węglowodany do pieca przed jutrzejszym treningiem. Postanowiłam więc podzielić się z Wami moim przepisem przed konsumpcją. Specjalnie do tego celu zabrałam aparat ze studia i zrobiłam małą sesję na balkonie w mieszkaniu. Muszę przyznać, że całkiem nieźle wyszły jak na „polowe” warunki. Muszę wykorzystać możliwości balkonu bo przyznam, że ostatnio rzadko się zdarza, że w pracy mam czas fotografować posiłki.
Nie będę już przedłużać, zapraszam poniżej. Zapoznajcie się z przepisem i koniecznie przetestujcie jeśli tylko możecie.
Swoją drogą na powrót włączyłam wartości odżywcze przepisów (bo sama teraz z tego korzystam). Znajdziecie je na samym końcu wpisu. Z czasem uzupełnię te brakujące więc proszę o chwilę cierpliwości.